Wiecie kim jest Guiri? To hiszpańskie potoczne określenie turysty – obcokrajowca. Często odnoszące się do turystów niemieckich, ale nie jest to regułą. Troszkę to żartobliwe a troszkę negatywne. Gdy to usłyszymy jako adresaci, nie ma co się obrażać. Po prostu nie róbcie tych rzeczy:

DSCN7231

Wybieranie baru „bo ładnie wygląda”

„..i bo ma piękny widok na katedrę”. Wszyscy wiedzą, że bary i restauracje znajdujące się wokół głównych atrakcji turystycznych mają ceny z kosmosu, bo turysta się nie zna i zapłaci tak czy siak. Ale tu nie chodzi tylko o cenę, ale też o jakość. Hiszpanie, jak mało która nacja, mają bzika na punkcie dobrego jedzenia i do kiepskich barów po prostu nie wchodzą. W ładnym barze nie dość, że zapłacimy za dużo to jeszcze zjemy niesmacznie. Hiszpanie nie przywiązują zbyt dużej wagi do estetyki miejsca w którym jedzą. Przede wszystkim ma być smacznie, a to, że serwetki są kiepskiej jakości, stoliki są metalowe a krzesła krzywe ma drugo- albo i trzeciorzędne znaczenie. Liczy się jedzenie, atmosfera i możliwość pogawędzenia ze znajomymi.

Kupowanie dziwnych pamiątek

Tego akurat uniknąć nie sposób. Można jednak zainwestować w pamiątki, które nie trafią do śmietnika przy pierwszych porządkach. Notesiki, dziwnokształtne długopisy, czy inne nieprzydatne gadżety to jasny komunikat dla otoczenia, że jesteśmy Guiri.  A o tym co rzeczywiście warto przywieźć z Sewilli pisałam więcej tutaj.

Korzystanie z turystycznych środków transportu

Weźmy taki turystyczny autobus. Jeśli przyjeżdżasz do Sewilli na jeden dzień, nie jest to wcale najgorszy pomysł. Ale oczywiste jest, że stolicy Andaluzji nie da się zobaczyć a przede wszystkim poczuć w trakcie jednej takiej wycieczki. Podobnie jest z dorożkami i tramwajem wodnym kursującym po Guadalkiwir. Nie musicie jednak wszędzie chodzić pieszo. Polecam Sevici (klik). Zwłaszcza, że Sewilla to świetne miasto dla rowerzystów. Dużo ścieżek, mało górek.

Oglądanie turystycznego Flamenco

Muzeum Flamenco w Sewilli to jedno z tych miejsc gdzie każdy odwiedzający miasto powinien się wybrać, nawet jeśli nie jest fanem muzeów. Właśnie tam, kilka razy w tygodniu można zobaczyć prawdziwy pokaz Flamenco. Wszystkie inne, o których dowiedzieć się można z dziesiątek ulotek rozrzucanych po Avenida de la Constitución to tylko naciąganie niczego nie świadomych Guiri.

Zakładanie, że Feria de Abril to przede wszystkim picie

Nie dla Sewilijczyków. Oni traktują ten czas śmiertelnie poważnie. Tańczą sevillana (odmiana flamenco), przebierają się w specjalnie na tę okazję uszyte stroje i świętują. Świętują a nie upijają się. Hiszpanie są przyzwyczajeni do tego, że alkohol piją już od wczesnych godzin popołudniowych (albo i wcześniej) i ich celem nie jest upicie się tylko przyjemne spędzenie czasu. Dlatego widok zataczających się Guiri o godzinie 20 budzi w nich głęboki niesmak.

Przyjmowanie gałązek rozmarynu

Może brzmi to zabawnie, ale nie raz byłam świadkiem sytuacji, gdy niczego nieświadoma turystka rozpoczynała pogawędkę z jedną z Cyganek grasujących w okolicach katedry i Alcazar i sprzedających gałązki rozmarynu. Turystki zazwyczaj chcą w miły sposób odmówić, ale efekt jest taki, że wdają się w niepotrzebną dyskusję a cyganki nie dają im spokoju. Dosłownie wciskają w dłoń gałązki a potem żądają sporej zapłaty. Może z tego wyniknąć naprawdę niemiła sytuacja. Dlatego w tym przypadku warto być niesympatycznym, zbyć nagabywanie krótkim i zdecydowanym „No” i odejść.

Dodaj komentarz